Początek treści

„Byliśmy tylko dziećmi”. Gehenna polskich dzieci w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu

Tak samo jak w Auschwitz. Polskie dzieci w Kinder KL Litzmannstadt przy ul. Przemysłowej w Łodzi

 

Niemiecki obóz koncentracyjny dla polskich dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi powstał 1 grudnia 1942 roku. Przez ponad 25 miesięcy jego funkcjonowania przebywało w nim około 3 tysięcy dzieci w wieku od 1 do 16 roku życia. Z relacji świadków wynika, że więziono tam również niemowlęta. Niemcy zamordowali w obozie około 200 polskich dzieci. Więźniowie byli zmuszani do wyczerpującej pracy fizycznej, poddawano ich licznym karom fizycznym. Dzieci mieszkały w prymitywnych warunkach, nie miały dostępu do mydła i bieżącej wody, cierpiały ustawiczny głód.

„Kierowani są kryminalni i do tego zaniedbani młodzi Polacy obojga płci w wieku od 8 do 16 lat, którzy nie posiadają odpowiedniego wychowania wyniesionego z domu, przez co konieczne jest objęcie ich dozorem policyjnym, gdyż mogą zagrozić swoim zachowaniem w prawidłowym rozwoju dziecka niemieckiego oraz istnieje obawa, że mogą popełnić kolejne czyny karalne”.

 

Fragment zarządzenia Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy nr V A 3 3050/42 z 28 listopada 1942 roku o utworzeniu Polen-Jugendverwahrlager Litzmannstadt

Źródło: AIPN, GK 72/34, k.2

 

Podpisy zdjęć:

Inspekcja w warsztacie krawieckim obozu przy ul. Przemysłowej (Instytut Pamięci Narodowej).

Planowane godziny pracy w obozie przy ul. Przemysłowej (Instytut Pamięci Narodowej).

Tak samo jak w Auschwitz. Polskie dzieci w Kinder KL Litzmannstadt przy ul. Przemysłowej w Łodzi

 

„(…) wiele dzieci było przez policję niemiecką zabierane prosto z ulicy, od swych rodziców. To były małe dzieci (…). Dzieci ciężko pracowały. Były niekalorycznie żywione. Wprost nikły w oczach. To nie był zakład pracy dla dzieci, to był po prostu obóz koncentracyjny”.


Źródło: Stanisław Mikołajczyk, fryzjer w PJVL, AIPN, Ld 503/106, t. 6., k. 4.

 

„Zaprowadzono nas na lager dziewczęcy i do sztubów, czyli mieszkań, gdzie gnieździły się już inne dziewczynki na piętrowych łóżkach, które na nasz widok popodnosiły się i patrzyły na nas. Większa część z nich to były podobne do trupów, bez włosów na głowie, same szkielety. Kazano nam się położyć spać, spałam na piętrowym łóżku u góry bez koca, bez siennika i poduszki na gołych deskach”.

 

Źródło: Gertruda Nowak, po mężu Skrzypczak, AIPN, GK 165/379, t. 11, k. 180.

 

Podpisy zdjęć:

Apel dziewczynek w obozie przy ul. Przemysłowej (Instytut Pamięci Narodowej).

Karta osobowa Gertrudy Nowak (Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu).

Karta daktyloskopijna Gertrudy Nowak (Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu).

List z obozu przy ul. Przemysłowej autorstwa Jana Spychały (Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu).

Za to, że były polskie. Gehenna dzieci mosińskich – 10 września 1943 roku

 

Dla Powiatowej Komendy Żandarmerii w Śremie

Informacja posterunku żandarmerii w Mosinie z dnia 10.9.1943 r.

wachmistrz Beukenbusch.

Akcja w Mosinie trwa nadal. Dzisiejszej nocy aresztowano 156 osób.

Dzisiaj ma być jeszcze aresztowanych 60 dzieci.

                                                                          Przyjął: (podpis nieczytelny)

 

Źródło: Położenie ludności polskiej w Kraju Warty 1939-1945. Dokumenty niemieckie. Wybór i tłumaczenie prof. C. Łuczak, Poznań 1987, s. 115.

 

„Kiedy rodziców aresztowali, w nocy z 9 na 10 września 1943 roku spaliśmy twardo ze starszym bratem. Edzio miał trzy i pół roku, ja dwa i pół. Mieszkaliśmy w jednym domu z rodziną Grendów – oni na dole, my na piętrze. (…)
Jak się obudziliśmy, dom był pusty, a słońce świeciło tak pięknie, że od światła aż trudno było patrzeć. Nagle do domu weszło troje Niemców, w tym kobieta, w czarnych mundurach. Kazali nam się ubierać. Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Po raz pierwszy o świcie nie zobaczyliśmy ani mamy, ani ojca. A zawsze byli na wyciągnięcie dłoni. Po chwili weszła czternastoletnia siostra taty, Gabrysia, bo rodzina już wiedziała, że trwają aresztowania i trzeba się nami zająć. Niemcy zapytali ją o nazwisko, a to był wyrok, bo miała takie samo jak my. Już jej nie wypuścili. (…)
Najpierw do wielkiej sali pełnej dzieci w Mosinie, a potem do Poznania. Z ciocią i bratem jechaliśmy w jednej ciężarówce. Całą drogę płakaliśmy na kolanach cioci, która przecież także była dzieckiem…
Ja na jednym, Edzio na drugim. Do Łodzi również we troje w jednym bydlęcym wagonie, razem z innymi dziećmi”.


Źródło: Relacja Jerzego Jeżewicza, J. Sowińska – Gogacz, B. Torański, Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi, Warszawa 2020, s. 86-87.

 

Podpis zdjęcia:

Transport dzieci do obozu na ul. Przemysłowej (Instytut Pamięci Narodowej).

Za to, że były polskie. Gehenna dzieci mosińskich – 10 września 1943 roku

 

WYKAZ ARESZTOWANYCH DZIECI MOSIŃSKICH

  1. ADAMCZYK DONATA (ARESZTOWANA 6 PAŹDZIERNIKA)
  2. BOLEWSKI ZENON
  3. CZECHOWSKA CZESŁAWA
  4. CZECHOWSKA JÓZEFA
  5. CZECHOWSKA MARIA
  6. CIEŚLEWICZ KAZIMIERZ
  7. GIERSZOL LEON
  8. GIERSZOL MARIA
  9. GRENDA DOMICELA
  10. GRENDA EUGENIUSZ
  11. GRENDA JERZY
  12. GRENDA URSZULA (ARESZTOWANA 12 WRZEŚNIA)
  13. HEIGELMAN JADWIGA
  14. HEIGELMAN TADEUSZ (ARESZTOWANY 20 WRZEŚNIA)
  15. IWICKA TERESA (ARESZTOWANA 30 WRZEŚNIA)
  16. IWICKI ALEKSANDER
  17. JARNOT CZESŁAW
  18. JEŻEWICZ EDWARD
  19. JEŻEWICZ GABRIELA
  20. JEŻEWICZ JERZY
  21. JURDZYŃSKI MACIEJ
  22. KAŁAN JAN
  23. KAŹMIERCZAK EUGENIA
  24. KAŹMIERCZAK JANINA
  25. KAŹMIERCZAK ZDZISŁAW
  26. KOŃCZAK BOHDAN
  27. KOŃCZAK IRENEUSZ
  28. KORDYLEWSKI HENRYK (ARESZTOWANY 23 CZERWCA)
  29. KOŹLECKI JAN
  30. KRZAN WACŁAW (ARESZTOWANY W MAJU)
  31. KUKUCKA CECYLIA (ARESZTOWANA 13 WRZEŚNIA)
  32. KURZAWA BOGUMIŁA
  33. KURZAWA ZOFIA
  34. MACIEJEWSKA JANINA
  35. MACIEJEWSKA JOANNA
  36. MACIEJEWSKA KAZIMIERA
  37. MACIEJEWSKI JAN
  38. MACIEJEWSKI JÓZEF
  39. MICHALAK ALEKSANDRA
  40. NOWAK EDWARD
  41. NOWAK GERTRUDA (ARESZTOWANA 30 WRZEŚNIA)
  42. NOWAK JERZY
  43. PACHOJKA WŁADYSŁAW
  44. PAPIEŻ GERTRUDA (ARESZTOWANA 11 WRZEŚNIA)
  45. PAPIEŻ JERZY
  46. PAPIEŻ WOJCIECH
  47. PIOTROWSKI EDWARD (ARESZTOWANY 3 MARCA)
  48. PRĘTKI EUGENIUSZ
  49. SKIBIŃSKA WIESŁAWA
  50. SKIBIŃSKI JERZY
  51. SKIBIŃSKI SZCZĘSNY
  52. SKIBIŃSKI WOJCIECH
  53. STRÓŻYŃSKA GENOWEFA
  54. URBANEK KAZIMIERZ
  55. URBANEK ZOFIA
  56. WOŚKOWIAK JÓZEF (ARESZTOWANY W MARCU)
  57. ZAKRZEWSKA DANUTA
  58. ZAKRZEWSKI MAREK

 

Źródło: Szkice z przeszłości Mosiny i okolic. Z dziejów walk o wyzwolenie narodowe i społeczne w XIX i XX wieku, praca zbiorowa pod redakcją T. A. Jakubiaka, Mosina 1978, s. 139-140.

Za to, że były polskie. Gehenna dzieci mosińskich – 10 września 1943 roku

 

Podpisy zdjęć:

Fotografia osobowa Donaty Adamczyk

Fotografia osobowa Kazimierza Cieślewicza

Fotografia osobowa Czesławy Czechowskiej

Fotografia osobowa Józefy Czechowskiej

Fotografa osobowa Eugeniusza Grendy

Fotografia osobowa Jerzego Grendy

Fotografia osobowa Urszuli Grendy

Fotografia osobowa Jadwigi Heigelman

Fotografia osobowa Jana Kałana

Fotografia osobowa Wojciecha Papieża

 

 Źródło zdjęć: Galeria Sztuki w Mosinie.

„Nikt nie wiedział, gdzie wywożą, czy do życia, czy do śmierci” Dzieci wysiedlone - Łódź

 

„Mnie, mającą wówczas 13 rok życia i mego brata liczącego wówczas lat 7 oraz setki innych dzieci, chciano rozłączyć od rodziców, naturalnie na to rozporządzenie, które wyszło z biura SS. Matki zaczęły mdleć, ataki serca i straszne inne sceny, że chciały sobie same i swym dzieciom odebrać życie; żandarmi bili nielitościwie pałkami nie żałując przy tym różnych obelg za to, że rodzice nie chcieli się rozdzielić ze swymi dziećmi a dzieci z rodzicami, trzymając nas za karę trzy dni bez jedzenia. Gdy mój brat, który chciał nas pożegnać i podać chociaż kawałek chleba dla mnie i mego młodszego brata, zbito go kolbami karabinów i kopano”.

 

Źródło: Relacja Elżbiety Borowskiej, po mężu Bujas (ze zbiorów Krystyny Bartoszewskiej).

 

Podpisy zdjęć:

Dzieci w obozie przesiedleńczym przy ul. Łąkowej 4 w Łodzi (Instytut Pamięci Narodowej).

Komisja niemiecka w obozie przesiedleńczym przy ul. Łąkowej 4 w Łodzi (Instytut Pamięci Narodowej).

„Nikt nie wiedział, gdzie wywożą, czy do życia, czy do śmierci” Dzieci wysiedlone - Żywiec

 

„(…) Władowali nas do tych ciężarówek i zawieźli do Żywca. W Żywcu przebywaliśmy może dwie doby (…). W szkole nocowaliśmy. Wszędzie na posadzce była rozścielona słoma i tam ludzie spali, tak pokotem. Wiadomo jakie to spanie było… takie na słomie. Wszyscy leżeli pokotem… dzieci, nie dzieci”.

 

Źródło: Relacja Eugeniusza Firleja. Z pamięci dziecka. Aktion Saybusch – relacje źródłowe Polaków wysiedlonych z Żywiecczyzny w czasie II wojny światowej, red. H. Chudzio, A. Śmigielska, Kraków 2022, s. 41-42.


„Co się dało popakować to… spakowaliśmy, reszta została, wszystko. To było niesamowite przeżycie. Myśmy jako dzieci, to jeszcze tego nie doceniliśmy, ale co przeżywali rodzice, jak trzeba było wszystko zostawić dorobek całego życia i wcześniejszych pokoleń, i iść na poniewierkę? Coś potwornego… To było takie gorączkowe (…) – jakby życie skazańca przeznaczonego na karę śmierci”.

 

Źródło: Relacja Bronisława Sroki. Z pamięci dziecka. Aktion Saybusch – relacje źródłowe Polaków wysiedlonych z Żywiecczyzny w czasie II wojny światowej, red. H. Chudzio, A. Śmigielska, Kraków 2022, s. 168.

 

Podpis zdjęcia:

Wysiedleni z Żywiecczyzny (Muzeum Miejskie w Żywcu – Zamek).

„Nikt nie wiedział, gdzie wywożą, czy do życia, czy do śmierci” Dzieci wysiedlone- Zamojszczyzna

 

„O 8 godzinie zaczęły furmanki podjeżdżać i zaczęto ładować bagaże, ludność pożegnała się z wioską, ruszają w stronę Zamościa. Płacz dzieci, niemowląt i matek woła o pomstę do Boga za krzywdę, którą nam wyrządzono. Zapędzono nas za druty i traktowano nas jak zwierzynę. W Zamościu za drutami odebrano dzieci od rodziców i osadzono ich osobnych barakach. Do [pilnowania] dzieci starsze kobiety. Każda kobieta miała pilnować dziesięcioro dzieci. Zrobiło się istne piekło, dzieci, niemowlęta płakały nieludzkim głosem. Babcie były bezradne (…). Widziałam taki wypadek: matka chciała się dostać przez druty do swojego dziecka, zauważył to Niemiec i zaczął bić ją gumą, myślałam, że zabije. Nieszczęsna matka zbita, zmaltretowana, wróciła do swego bloku. Po tygodniu (…) wszystkie dzieci wyprowadzono na plac, zaczęto sprawdzać nazwiska i szykować do transportu. (…) Dzieci na pół skostniałe z zimna i z głodu stały całą noc na placu, a zrobiono to celowo w nocy, aby uniknąć krzyku matek”.


Źródło: Relacja Lucyny Targońskiej z Wisłowca. Zamojszczyzna w okresie okupacji hitlerowskiej, Warszawa 1968, s. 57-59.

 

Podpis zdjęcia:
Anonimowe dziecko z Zamojszczyzny (Instytut Pamięci Narodowej).

Zamordowani za pomoc Żydom Męczeństwo rodziny Ulmów

 

„Straszna to była rozpacz, nie tylko dla rodziny, ale po prostu dla całej wsi. To się bardzo szybko rozniosło, wtedy akurat była spowiedź przed Wielkanocą. Ludzie szli do kościoła, a wracając, już wszyscy wiedzieli, że Ulmowie zostali rozstrzelani. Cała rodzina i to siódme dziecko, które się urodziło w mogile”.

 

Źródło: Relacja Romana Kluza [w:] Zbrodnia bez kary, red. K. Domagała-Pereira, B. Dudek, M. Gostkiewicz, E. Karpińska-Morek, Kraków 2022, s. 211.

 

„Najbardziej przerażające było to, jak zastrzelili rodziców. Na całą wieś słychać pewnie było to, co ja słyszę do dzisiejszych dni – wołanie i płacz dzieci. Coraz cichsze. Tak, że za każdym razem, kiedy rozlegał się strzał, wołania byli cichsze, bo ich już ubywało. Aż wreszcie umilkły…”.

 

Źródło: Relacja mieszkanki Markowej [w:] M. E. Szulikowska, Markowskie bociany. Opowieść o bohaterskiej Rodzinie Wiktorii i Józefa Ulmów, Przemyśl 2017, s. 114.

 

Podpisy zdjęć:

Wiktoria i Józef Ulmowie (ze zbiorów Mateusza Szpytmy).

Prawdopodobnie Marysia – najmłodsze dziecko Ulmów (ze zbiorów Mateusza Szpytmy).

Dzieci Ulmów (z kolekcji Mateusza Szpytmy).

Zamordowani za pomoc Żydom Męczeństwo rodziny Ulmów

 

Dzieci Wiktorii i Józefa Ulmów, zamordowane wraz z rodzicami 24 marca 1944 r. przez niemieckiego okupanta:

  1. Stanisława Ulma – 8 lat
  2. Barbara Ulma – 6 lat
  3. Władysław Ulma – 5 lat
  4. Franciszek Ulma – 4 lata
  5. Antoni Ulma – 3 lata
  6. Maria Ulma – 1,5 roku
  7. Nienarodzone dziecko – matka w chwili śmierci była w 9 miesiącu ciąży.

 

Podpis zdjęcia:

Wiktoria Ulma z dziećmi (domena publiczna).

 

Następnym strzałem trafili

Wiktorię – jego żonę brzemienną

„Przepraszam, Dziecinko, że tak

Odchodzisz ze świata ze mną”…

 

Pośród dziecięcej rozpaczy

padł strzał – jeden, drugi, trzeci,

to strzelał niemiecki żandarm

do biednych płaczących dzieci

 

Zostały jeszcze naboje…

i dzieci zostało troje…

wróg nie miał dla nich litości

ONE – oddały życie – MIŁOŚCI

(…)”

 

Fragment wiersza „Egzekucja w Markowej”

Źródło: M. E. Szulikowska, Markowskie bociany. Opowieść o bohaterskiej rodzinie Wiktorii i Józefa Ulmów, Przemyśl 2017, s. 96.

„Jesteś Niemką, jesteś Niemcem” 200 000 zgermanizowanych polskich dzieci

 

„Tu jednak musi się próbować wyłączyć z przesiedlenia rasowo wartościowe dzieci i wychować je w starej Rzeszy […] Wchodzące w rachubę dzieci nie mogą liczyć więcej jak 8-10 lat, ponieważ z reguły tylko do tego wieku możliwe jest prawdziwe przenarodowienie, tzn. ostatecznie zniemczenie. […] Dzieci otrzymają niemieckie nazwiska, które także w źródłosłowie muszą być jednoznacznie germańskie.”

 

Źródło: E. Wentzel, G. Hecht, Sprawa traktowania ludności byłych polskich obszarów z rasowo-politycznego punktu widzenia. „Biuletyn GKBZHwP”, t. IV, s. 152-153.

 

Źródło zdjęć: (Instytut Pamięci Narodowej).

Jesteś Niemką, jesteś Niemcem. Dzieci germanizowane

 

„Wszyscy chodzili ze mną po domu i mówili: «Bärbel – das ist die Tur, das ist das Fenster und das ist die Uhr» itd. Uczyłam się poprawnej mowy niemieckiej. Później dowiedziałam się, że była kiedyś dziewczynka o imieniu Ursel, która zmarła mając 9 lat. Jej portret wisiał w pokoju na ścianie i był dla mnie wzorem, gdyż miałam ją zastąpić. Nosiłam też jej rzeczy, ale nigdy jej nie dorównałam, mimo różnych kar i dyscypliny, jaka panowała w tym domu. Nigdy też nie przyszło mi do głowy, że to nie są moi prawdziwi rodzice i że nie jestem Bärbel Rossmann”.


Źródło: Barbara Paciorkiewicz, Kim jestem? Fundacja Wojenne Dzieciństwo 2004, s. 1.

 

Podpisy zdjęć:

Barbara Gajzler przed wysłaniem na germanizację (Instytut Pamięci Narodowej).

Barbara Gajzler jako Bärbel Rossmann u rodziny niemieckiej (archiwum prywatne Barbary Paciorkiewicz).

W fabryce i u bauera. Dzieci na robotach przymusowych w Niemczech

 

„Na drugi dzień po moim przyjeździe to tak mi było tęskno do domu, że nie mogłem słowa powiedzieć. Zdawało mi się, że chyba umrę z boleści i smutku, ale oni na to nie zwracali uwagi. Mieszkałem w pomieszczeniu, gdzie gotowali świniom. Na noc byłem zawsze zamknięty. Roboty było tak wiele, że nie mogliśmy nadążyć. Do obiadu trzeba było paść bydło, po obiedzie – jak nie drzewo rąbać, to w polu lub lesie pracować. (..) Dzień po dniu trzeba było ciężko pracować, a jeść – jak się zdało. (…) Nawet chleba zawsze było za mało. A jak się dopominałem, to mi powiedzieli, że jak mi krzywda, to zameldują żandarmerii i pojadę na sześć tygodni do obozu w Działdowie, to mnie tam poprawią…”.

 

Źródło: Relacja Józefa Łaszczyka [w:] Cierń mojej młodości. Wspomnienia dzieci i młodzieży z przymusowych robót w III Rzeszy,Warszawa 1979, s. 134.

 

Podpis zdjęcia:

7-letni Jan Farion, zatrudniony przymusowo w rolnictwie (Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie).

„Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój!” Dzieci Powstania Warszawskiego

„Mając 14 lat trafiłam do obozu w Soldau, natomiast 3 lata później uczestniczyłam w Powstaniu Warszawskim. Uwierzę we wszystkie okrucieństwa, które Niemcy wyrządzili Polakom podczas II wojny światowej, ponieważ wiele z nich widziałam na własne oczy (…). Przez wiele lat nie mogłam zrozumieć Niemców, którzy z uśmiechem na twarzy topili dziecko (…). Nie dowierzałam, że istnieją ludzie, którzy są w stanie śmiać się i jednocześnie mordować człowieka”.

 

Źródło: Relacja Haliny Rutkowskiej - Rogozińskiej dla Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu https://www.youtube.com/watch?v=9nRw1Ns_-YQ [dostęp: 08.08.2023].

 

Podpis zdjęcia:
Kenkarty Haliny Rutkowskiej (ze zbiorów Haliny Rutkowskiej-Rogozińskiej).

„Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój!” Dzieci Powstania Warszawskiego

 

„«Nałęcz» i ja przywarliśmy do ściany, żeby zrobić miejsce dla szturmującej straży przedniej. Na jego sygnał rozpoczął się atak. Pobiegliśmy za nimi, a reszta grupy za nami. Na dziedzińcu wybuchały granaty, szczekały pistolety maszynowe – Niemcy walili długimi, nasi krótszymi seriami. Słyszeliśmy pojedyncze strzały, tupot kroków i krzyki rannych. Na bruk osuwały się ciała. Niektórzy padali i zastygali w bezruchu, inni wili się na ziemi, jęcząc. Choć zdołaliśmy całkowicie zaskoczyć Niemców, pozbierali się szybko i odparli nasz atak. W końcu zmusiliśmy ich jednak do wycofania się na górne piętra.”

 

Źródło: B. Hryniewicz, Chłopięca wojna. Pamiętnik z Powstania Warszawskiego, Warszawa 2018, s. 169-170.

 

Podpisy zdjęć:

Młody żołnierz w Elektrowni Miejskiej na Powiślu w okresie Powstania Warszawskiego. Autor zdjęcia Tadeusz Bukowski „Bończa” (Muzeum Powstania Warszawskiego).

Dwóch nastoletnich powstańców warszawskich przechodzących ul. Tamka. Autor zdjęcia Tadeusz Bukowski „Bończa” (Muzeum Powstania Warszawskiego).

W tajdze i na stepie. Dzieci deportowane do ZSRR

 

„Na małych stacyjkach wielu ludzi wysiadało po wodę, aby zdobyć coś do jedzenia i często ryzykowało odłączenie się od rodziny, przypadków takich było bardzo wiele. Wielu po takim rozstaniu już nigdy się nie spotkało. Najgorzej, gdy taki los spotkał dzieci. Bywało, że któraś z rodzin litując się nad opuszczonymi dziećmi brała je pod opiekę (…). Myśmy też zaopiekowali się dwojgiem zagubionych malców – byli to bracia Edzio i Rysio Kalwasińscy. Wszy powygryzały im rany na główkach, zaś od świerzbu rączki miały tak opuchnięte, że nie mogły w nich utrzymać kromki chleba (…).”


Źródło: J. Bortnik – Pytlarz, W tajdze i w piaskach południowego Kazachstanu [w:] Wspomnienia Sybiraków. Zbiór tekstów źródłowych, red. J. Kobryń, Bystrzyca Kłodzka 2008, s. 69.

 

Podpisy zdjęć:

Rodzina Zofii Bartoszek (Archiwum Sybiraków UŁ)

Ewa i Anna Urbańskie, Kazachska SRS, 6.01.1941 r. (Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku).

Szkica Jana Glijera, przedstawiający ziemiankę, w której mieszkała jego rodzina na zesłaniu, Kaczyry, Kazachska SRS, 29.12.1941 r. (Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku).

W tajdze i na stepie. Dzieci deportowane do ZSRR

 

„W Sarjamie chodziliśmy też do szkoły (…). Było bardzo zimno, a na ławkach leżał śnieg. Siadałyśmy z nogami pod siebie, jedna przy drugiej, żeby było cieplej. Pisać nie było czym i na czym. Pisaliśmy patykiem na piasku. Jak się znalazł ołówek, to na gazecie, jeśli takie były. Z jednej starej książki uczyła się cała klasa. Każde dziecko czytało po jednym zdaniu, taka była szkoła”.


Źródło: Relacja Teofili Kieruzel, ASUŁ R-145.

 

Podpisy zdjęć:

Dziewczęta z Polskiego Domu Dziecka w Bolszoj Jerbie, Kraj Krasnojarski (Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku).

Świadectwo szkolne Teofilii Kieruzel (Archiwum Sybiraków UŁ).

Wilczęta. Dzieci Żołnierzy Wyklętych

 

„Ewenementem był rozkaz aresztowania niespełna pięcioletniego chłopca (…), bo rozkaz dotyczył mnie, a nie babci. (…) zostałem aresztowany na podstawie osobistego rozkazu aresztowania mnie. (…) Podstawa aresztowania jest najciekawsza – współudział z bandą Żubryda. Czyli ja – pięcioletni chłopiec – współdziałałem z bandą Żubryda, swojego ojca”.

 

„Jechaliśmy z Sanoka do Rzeszowa z innymi aresztowanymi (…). Siedziałem na kolanach oficera dowodzącego akcją w pierwszym samochodzie. Gdyby ojciec podjął próbę ostrzelania konwoju, to miałem być tarczą ochronną”.


Źródło: Relacja Janusza Niemca. K. Rajski, Wilczęta. Rozmowy z dziećmi Żołnierzy Wyklętych, Warszawa 2014, s. 132.

 

Podpis zdjęć:

Januszek Żubryd z matką Janiną

Wyciąg z karty więźnia Janusza Żubryda, lat 5.

Januszek Żubryd w roku 1944

 Źródło zdjęć (ze zbiorów Janusza Niemca).

Wilczęta. Dzieci Żołnierzy Wyklętych

 

„(…) partyzant zapytał, skąd ja znam język polski, skoro mieszkam wśród tylu Litwinów i Białorusinów. Powiedziałem, że pochodzę z Warszawy i jestem Polakiem, a obecnie mieszkam we wsi Podwarańce u wujka i jestem pełnym sierotą. Na zakończenie rozmowy partyzant zapytał: «A chcesz iść z nami, polskimi partyzantami?». Wujek z zupełną obojętnością odpowiedział po białorusku «Kak choczycie, to waźnijcie jaho». Tym partyzantem, który zainteresował się mną, sierotą polskim, był Marian Korejwo ps. «Milimetr»”.

 

Źródło: J. Widejko, Najmłodszy partyzant wileńskiej AK, Gorlice 2014, s. 43.

 

Podpis zdjęcia:

Jerzy Widejko „Jureczek” z Gracjanem Frogiem „Szczerbcem” (Instytut Pamięci Narodowej).